Info
Ten blog rowerowy prowadzi aniadb z miasteczka Warszawa - Ursynów. Mam przejechane 4907.68 kilometrów w tym 719.29 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.09 km/h.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Maj7 - 0
- 2012, Kwiecień16 - 0
- 2012, Marzec7 - 0
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Wrzesień11 - 3
- 2011, Sierpień12 - 0
- 2011, Lipiec10 - 0
- 2011, Czerwiec8 - 3
- 2011, Maj15 - 0
- 2011, Kwiecień6 - 0
- 2011, Marzec1 - 2
- 2011, Luty4 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik5 - 0
- 2010, Wrzesień4 - 0
- 2010, Sierpień8 - 0
- 2010, Lipiec7 - 1
- 2010, Czerwiec7 - 1
- 2010, Maj5 - 4
Dane wyjazdu:
200.36 km
0.00 km teren
09:41 h
20.69 km/h:
Maks. pr.:52.23 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cube
Warszawa-Szczytno –> Stare Kiejkuty
Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 0
Jakiś czas temu zrodził się w mojej głowie pomysł, aby wybrać się rowerami na Mazury. Zrealizowałam go wspólnie z Norbertem. Sobota rano – budzik nastawiony na 3:30. W ostateczności pobudka przed 4. Podczas, gdy robiłam jajecznicę, Norbi ostatecznie dopieszczał rowery i napęd. Szybkie dopakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i start ok 5:30. Początkowo wiatr w plecy. Niestety zanim wyjechaliśmy z Warszawy jego kierunek uległ zmianie. 90% trasy pokonaliśmy pod wiatr – całe szczęście nie był na tyle mocny, aby nas powstrzymać :)Pierwsza przerwa w Serocku. Banan – aby uzupełnić zapas energii:
Następnie zatrzymaliśmy się w Przemiarowie za Pułtuskiem, aby uzupełnić bidony. Oto kto nam towarzyszył:
Za Przemiarowem odbiliśmy na Karniewo, zamiast jechać trasą 57 przez Maków. Był to rewelacyjny pomysł, ponieważ spokój jaki tam panował był zniewalający! Cisza, praktycznie zero ruchu i my :) A widoki WSPANIAŁE! Oto jeden z nich, który przysłania moja postać :P
I wybiła setka (niestety trochę się spóźniłam ze zdjęciem):
Przed Chorzelami zatrzymaliśmy się w Leśnym Zajeździe na obiadek:
Usiedliśmy w altance, obok oczko wodne z kaskadami. Pyszne jedzenie, chłodne piwko i odlot.. :) Chwila odpoczynku i powrót do kręcenia.
Po drodze towarzyszyły nam liczne kryzysy i przede wszystkim ból nadgarstków. Okropny ból dopadł mnie również w okolice łopatki i prawego barku. Śmiałam się nawet, że będzie to „krwawa wyprawa”, ponieważ w momencie pakowania plecaka uświadomiłam sobie, że to będą „te kobiece dni”. Ale cierpliwy Norbert jakoś ze mną wytrzymał i wybaczył mi częste postoje ;P
Na pytanie Gosi Andrzejewicz „..kiedy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie?” Odpowiadam: „Nic, zrobimy sobie zdjęcie” ;)
Wielbark – z uśmiechem na twarzy szykuję „koksik”;)
A oto pies, który umilał nam czas podczas spożywania czekolady:
Wyrwał sztachetkę, przynosił, kładł nam pod nogi i prosił, by mu rzucać. Wydawał przy tym nieziemskie okrzyki. Norbi chwilę się z nim pobawił, a następnie każde ruszyło w swoją stronę.
W Szczytnie skonsumowaliśmy gofra i udaliśmy się na działkę do Starych Kiejkut, gdzie czekali na nas, nieświadomi niespodzianki jaką szykujemy, rodzice. Do 200 km musieliśmy dokręcić ok. 9-10 km.
Koniec wycieczki:
Świetna wyprawa! :)